Prawie 30 proc. kobiet z pokolenia Z – urodzonych po 1997 roku – identyfikuje się z ruchem LGBTQI+. Jak tłumaczy ekspert, to fenomen kulturowy, bo jednocześnie większość z nich nie podejmuje wcale aktywności seksualnej z osobami tej samej płci.
O sprawie pisze na łamach portalu LifeSiteNews autor Jonathon Van Maren. Jeszcze w 2016 roku tylko 3 proc. amerykańskiej populacji identyfikowało się z ruchem LGBT. W ubiegłym roku ten odsetek wzrósł ponad dwukrotnie, do 7,6 procent. Z badania Instytutu Gallupa wynika, że wzrost napędzają przede wszystkim relatywnie młode kobiety. Uważają się za osoby LGBTQI+ statystycznie dwukrotnie częściej niż mężczyźni w tym samym wieku.
Według Instytut Gallupa w sumie prawie 30 proc. kobiet z pokolenia Z (urodzeni po 1997 roku) uważa się za osoby LGBT. Zazwyczaj chodzi o tzw. biseksualizm, z którym utożsamia się 20,7 proc. kobiet w tym wieku. Dalsze 5,4 proc. uważa się za lesbijki.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak komentuje Jonathon Van Maren, tego rodzaju dane wskazują, że LGBT jest fenomenem kulturowym: wiele młodych kobiet przyjmuje LGBT jako ideę czy samookreślenie, bynajmniej niekoniecznie żyjąc w taki sposób.
Cały czas wzrasta liczba osób uważających się za część środowiska LGBT, ale liczba osób podejmujących aktywność seksualną z osobami tej samej płci jest względnie stała. Dzięki temu, że można uznać się za osobę „biseksualną” albo „queerową” nie trzeba tak naprawdę podejmować gejowskich albo lesbijskich zachowań seksualnych: wystarczają deklaracje.
Źródło: lifesitenews.com
Pach