Najnowsze porozumienie Google, Facebooka, Twittera i Microsoft zawarte z Komisją Europejską pod koniec maja w sprawie cenzurowania stron pod pretekstem szerzenia „mowy nienawiści”, nie ma żadnej podstawy prawnej. Firmy technologiczne będą same określać, które treści są niepożądane, a następnie będą je błyskawicznie usuwać. Krytycy porozumienia alarmują, że umowa uderzy przede wszystkim w witryny potępiające homoseksualizm, aborcję i islamizm.
Pretekstem do zawarcia umowy gigantów internetowych z urzędnikami z Brukseli stała się powszechna krytyka polityki imigracyjnej UE. Porozumienie z założenia ma uciszyć niepoprawne politycznie poglądy na temat imigracji muzułmańskiej, aborcji oraz samcołożników.
Wesprzyj nas już teraz!
Virginia Coda Nunziante, prezes brytyjskiego Stowarzyszenia Obrony Rodziny zauważa, że większość wszystkich wypaczeń i zepsucia obyczajów w Europie pochodzi od struktur UE. To jest nawet – wedle niej – specjalność tej instytucji.
Agenda Europe ostrzega, że w następstwie porozumienia pisanie, iż aborcja to zabójstwo człowieka, a małżeństwo może istnieć jedynie pomiędzy osobami przeciwnej płci czy też, że seks między dwoma mężczyznami jest grzechem, może być usuwane ze stron internetowych.
Na mocy umowy z 31 maja br., Facebook, Twitter, Google i Microsoft wspólnie opracują „kodeks postępowania, który zawierać ma szereg zobowiązań w celu zwalczania rozprzestrzeniania w sieci nielegalnej mowy nienawiści w Europie”.
Jak było do przewidzenia, działania te uzasadniano, powołując się na – podobnie jak czynią to władze wielu państw europejskich, ograniczających prawa obywatelskie – ostatnie ataki terrorystyczne w Brukseli i Paryżu.
Komisarz ds. Sprawiedliwości Vera Jourová przekonywała, że porozumienie to „ważny krok w celu zapewnienia, iż internet pozostanie miejscem wolnej i demokratycznej wypowiedzi, gdzie europejskie wartości i prawa będą przestrzegane”.
Agenda Europa przypomina, że zawarte porozumienie to nadużycie, ponieważ cenzura będzie dokonywana automatycznie we wszystkich krajach UE, także w tych, w których przepisy dot. mowy nienawiści nie są restrykcyjne. To poszczególne kraje członkowskie Unii Europejskiej są odpowiedzialne za ściganie „mowy nienawiści” i określenie tego, czym jest „mowa nienawiści”. Kwestie te regulują przepisy wewnętrzne. W szczególności konstytucja określa zakres wolności wypowiedzi. Teraz zrobi to odgórnie np. Google.
„Prawdziwym celem – pisze na swojej stronie Agenda Europe – wydaje się być stworzenie pseudo-legislacyjnego usprawiedliwienia dla cenzurowania treści. Takie podejście daje możliwość powiedzenia gigantom technologicznym: postępujemy zgodnie z kodeksem postępowania UE dot. mowy nienawiści”.
Porozumienie zobowiązuje media społecznościowe do stworzenia sieci „zaufanych sprawozdawców”, którzy będą donosić tym mediom w błyskawicznym tempie o rzekomo obraźliwych komentarzach, zauważonych na innych stronach. Grupa weryfikatorów oceni i usunie w ciągu 24 godzin „posty obraźliwe”. Firmy te mają także wdrożyć rozległy system szkoleń dla swoich pracowników, których zadaniem będzie m.in. „promowanie niezależnej kontr-narracji”.
Brytyjska eurodeputowana Janice Atkinson stwierdziła, że to w istocie „orwellowskie rozwiązanie”. Dodała, że Facebook już od dawna cenzuruje prawicowe informacje, a teraz ci, którzy będą krytykować na przykład politykę imigracyjną Brukseli, de facto zostaną uciszeni. – To przerażająca droga ku totalitaryzmowi – puentowała.
Inni deputowani zwracają uwagę, że KE wykroczyła daleko poza swoje kompetencje, decydując o zakresie swobód obywatelskich.
Agenda Europe przypomina, że kilka mediów społecznościowych było mocno zaangażowanych, ingerując w irlandzkie referendum w sprawie „homo-małżeństw” poprzez pompowanie pieniędzy na kampanie internetowe i zastraszanie swoich pracowników, którzy zamierzali głosować przeciwko legalizacji homo-związków.
Firmy internetowe wpływają na to, jakie informacje są upowszechniane w sieci, manipulując pozycjonowaniem witryn. W marcu br. Google oficjalnie potwierdziło informację o całkowitym usunięciu wskaźnika Page Rank z Google Toolbar i narzędzi, które z niego korzystają. Szefostwo Google chce poprzez usuniecie Page Rank z Toolbar-a zwrócić uwagę Webmasterów na inne czynniki oceny strony, jak chociażby „jakość” i aktualność treści oraz wygląd serwisu.
W USA od 2011 roku cenzuruje się treści konserwatywne i odmawia reklam stronom chrześcijańskim. Badania przeprowadzone przez National Religious Broadcasters (NRB) wykazały, że Google i inne wiodące portale społecznościowe „aktywnie” cenzurowały chrześcijańskie i konserwatywne poglądy pod pretekstem zwalczania „mowy nienawiści”.
Źródło: lifesitenews.com
AS