Zgodnie z decyzją Sejmu, niebawem w Polsce zapłodnienie laboratoryjne będzie finansowane z kieszeni każdego obywatela. Na in vitro łożyć mają również katolicy, mimo że ta procedura budzi sprzeciw chrześcijańskiego sumienia. Zwolennicy sztucznego zapłodnienia triumfują. Tymczasem, jak zwraca uwagę Cezary Krzysztopa, wbrew ich optymizmowi promocja in vitro niesie w sobie poważne zagrożenie – to przejaw tendencji dehumanizacji ludzkiego istnienia.
Na łamach portalu tysol.pl publicysta przypomina ostatnie „dokonanie” izraelskich uczonych. W eksperymentalnej procedurze naukowcy zdołali sztucznie wytworzyć ludzki zarodek – bez użycia gamet. Zdaniem publicysty to niesłusznie fetowane przez media głównego nurtu „osiągnięcie” grozi zaburzeniem naturalnych relacji rodzinnych i społecznych. Względem takiej produkcji człowieka zupełnie adekwatne jest „fundamentalne pytanie prof. Wojciecha Roszkowskiego Kto będzie kochał wyprodukowane w ten sposób dzieci?”, sądzi Cezary Krzysztopa.
„Pytanie prof. Roszkowskiego zawarte w odsądzanym przez salon od czci i wiary podręczniku Historia i Teraźniejszość” przez polskie salonowe elity, nieskłonne do głębszego namysłu, odniesione zostało jedynie do laboratoryjnego zapłodnienia. I choć autor książki odnosił się do wizji produkcji człowieka, nie oznacza to, że zapłodnienie pozaustrojowe nie ma z tym problemem nic wspólnego…
Wesprzyj nas już teraz!
„In vitro bowiem nie tylko nie leczy nikogo z niepłodności (nikt po jej zastosowaniu nie stał się płodny), nie tylko w ramach jej stosowania utylizacji ulegają ludzkie zarodki nadliczbowe, ale również jako metoda nienaturalna stanowi element tego samego procesu dehumanizacji człowieka, co aborcja, wykorzystywanie szczątków abortowanych dzieci do produkcji kosmetyków, (…) odłączanie chorych ludzi od aparatury, czy targi dzieci w Brukseli dla bogatych par homoseksualnych”, podkreśla publicysta portalu tysol.pl, wskazując, że laboratoryjne zapłodnienie to preludium do produkcji człowieka rodem z eksperymentu izraelskich naukowców.
„Czy w przyszłości powodzenie w konstruowaniu człowieka pozbawionego rodziców, a co za tym idzie – istotnej części jego prawa do miłości, choć zapewne uznane będzie za wielki sukces progresywnej lewicy, na pewno powinno być uznane za sukces człowieczeństwa?”, podsumowuje refleksję Cezary Krzysztopa.
„Postępowa” strona sporu przedstawia się jako awangarda „humanizmu i oświecenia”, ale konsekwentnie odmawia spokojnego namysłu nad skutkami podobnych przedsięwzięć, dodaje publicysta. „Salonowy zarzut krytycy in vitro uważają dzieci z in vitro za gorsze jest typowym odrażającym chochołem, zbudowanym po to, żeby najwyraźniej z braku merytorycznych argumentów móc go sobie umieścić w narożniku dyskusji i okładać piąstkami ku uciesze co mniej rozumnej gawiedzi”, ubolewa rysownik, zwracając uwagę, że z podobną optyką u konserwatystów nigdy się nie spotkał.
Źródło: tysol.pl
FA