Receptą na coraz liczniejsze problemy uczniów z aktywnością fizyczną ma być wprowadzenie do szkół nowego, obowiązkowego przedmiotu „edukacja zdrowotna”. Fundacja Pro-Prawo do Życia ostrzega, że jest to podstęp mający na celu deprawację dzieci oraz wmówienie uczniom, że „zdrowe” są takie praktyki jak regularna masturbacja, rozwiązłość seksualna, aborcja czy akty homoseksualne.
Fundacja Pro-Prawo do Życia zauważa, że wprowadzenie „edukacji seksualnej” wprost i otwarcie do polskich szkół napotkałoby na duży opór społeczny. Dlatego postanowiono zastosować podstęp – wprowadzić „edukację seksualną” jako „edukację zdrowotną”. Decyzja już zapadła – od 1 września 2025 roku do wszystkich szkół wchodzi nowy, obowiązkowy przedmiot „edukacja zdrowotna”. W opinii Fundacji, teraz potrzeba uśpić czujność rodziców i przekonać społeczeństwo za pomocą propagandy, że przedmiot ten jest niezbędny i potrzebny.
W tym celu niezwykle nasiliła się propaganda. W ciągu ostatnich dni głośno było w mediach o wynikach badań dotyczących kondycji fizycznej polskich uczniów. Międzyresortowy zespół ekspertów oraz polityków z kilku ministerstw przedstawił swoje wnioski. Media nagłaśniały też udział Minister Edukacji Barbary Nowackiej w konferencji dotyczącej problemu otyłości dzieci i młodzieży. W podobnym tonie wypowiadali się w ostatnich dniach rozmaici eksperci z wielu dziedzin.
Wesprzyj nas już teraz!
Lekarze przekonują, że „edukacja zdrowotna” jest niezbędna, aby w dorosłym życiu pacjenci „nie szukali wątroby w okolicach kolana” oraz aby uniknąć wielu chorób, w tym nowotworów. Dentyści apelują, że konieczne jest podniesienie stanu świadomości uczniów w kwestii mycia zębów, a psycholodzy ostrzegają, że bez „edukacji zdrowotnej” problem depresji wśród dzieci będzie się pogłębiał.
Jak mówi Mariusz Dzierżawski, członek zarządu Fundacji Pro-Prawo do Życia: „Aby przekonać się jak wielka jest to manipulacja, spójrzmy jak obecnie wygląda nauka w szkole. Grę w piłkę uczniowie ćwiczą na WFie. O narządach takich jak wątroba i innych częściach ciała uczą się na biologii, podobnie jak o chorobach czy żywieniu. W każdej szkole jest psycholog, a liczba psychologów w szkole ma być coraz większa, podobnie jak rozmaitych pedagogów czy nauczycieli wspomagających. Wszystkie tematy i problemy, o których tak mocno alarmują w ostatnich dniach eksperci, mają już swoje miejsce w aktualnie obowiązujących przedmiotach szkolnych i podstawach programowych. Po co zatem nowy, osobny, obowiązkowy przedmiot? Ponieważ chodzi nie o zdrowie, a o deprawację seksualną dzieci oraz o przeprowadzenie rewolucji (anty)moralnej w sumieniach uczniów.”
Fundacja przypomina, że już w październiku 2023 roku „edukatorka seksualna” Antonina Kopyt zaproponowała publicznie w mediach społecznościowych, aby „edukację seksualną” wprowadzić do polskich szkół jako osobny, obowiązkowy przedmiot pod nazwą „edukacja zdrowotna”. Wedle jej rekomendacji, tematy z zakresu „edukacji seksualnej” należy zmieszać z innymi tematami, takimi, które nie budzą kontrowersji.
Kilka miesięcy później Antonina Kopyt weszła w skład rządowego zespołu, którego celem jest stworzenie podstawy programowej do „edukacji zdrowotnej”. Na czele tego zespołu stanął Zbigniew Izdebski – seksuolog odznaczony niemieckim medalem za rozwój „edukacji seksualnej” wedle niemieckich standardów, które zakładają m.in. naukę masturbacji i wyrażania zgody na seks oraz oswajania z rozwiązłością seksualną i homoseksualnym stylem życia.
Jak mówi Mariusz Dzierżawski: „Za nowy przedmiot „edukacja zdrowotna” odpowiada seksuolog, a jego nazwę („edukacja zdrowotna”) zaproponowała „edukatorka seksualna”. W jego opinii ma to związek z promowanymi przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) Standardami Edukacji Seksualnej, wedle których mają być „edukowane” polskie dzieci.
Przykładowo, według „edukatorów seksualnych” regularna masturbacja jest nie tylko „zdrowa”, ale oddawanie się jej jest również naturalnym etapem „rozwoju psychofizycznego człowieka”. Jeżeli pojawienie się dziecka w łonie matki narusza „dobrostan” kobiety, bo np. trzeba zmienić plany życiowe w związku z narodzinami dziecka, to należy dokonać aborcji i zamordować dziecko. „Zdrowe” dla dziecka odczuwającego zaburzenia tożsamości płciowej będzie w myśl seksedukatorów np. zażywanie preparatów hormonalnych hamujących proces dojrzewania, sterylizacja i amputacja zdrowych narządów płciowych.
W taką narrację wpisują się przykładowo słowa koordynatora podstawy programowej do „edukacji zdrowotnej” Zbigniewa Izdebskiego, który publicznie twierdził, że przeciętny homoseksualista posiada ok. 200 partnerów seksualnych w ciągu swojego życia. Izdebski nazwał to „formą obyczajowości” i „stylem życia”. Właśnie do takiego „stylu życia” będzie zachęcać „edukacja zdrowotna”.
https://stronazycia.pl/broszura-2024/
Fundacja Pro-Prawo do Życia