Zcentralizowana Unia Europejska ze wspólną polityką finansową, wojskową i fundamentem światopoglądowym. Tak streścić można wizję polityczną, jakiej twarzą chce zostać prezydent Francji, Emmanuel Macron. W niemiecko – francuskim programie reform, mającym zapewnić „suwerenność” UE, ma zabraknąć miejsca na niezależne decyzje państw członkowskich, ale i dla światopoglądowej „opozycji”. Europa to bowiem lewicowy humanizm. Czas na wojnę kulturową, by zapewnić mu niepodzielne panowanie…
Szerokim echem odbiło się wystąpienie prezydenta Republiki Francuskiej z końca kwietnia bieżącego roku na paryskiej Sorbonie. Emmanuel Macron zjawił się 25 kwietnia na tej słynnej uczelni, by wygłosić obszerną deklarację swojej wizji politycznej dla Unii Europejskiej.
UE w nowych szatach miałaby być przede wszystkim dającym sobą zarządzać podmiotem władzy komisarzy. Centralizację w kluczowych aspektach Macrona, jak robią to na co dzień unijne elity, opakowuje w obietnice „odporności” na zagrożenia i „niezależności” od zewnętrznych wpływów.
Wesprzyj nas już teraz!
– (…) Bardziej zjednoczona, bardziej suwerenna, bardziej demokratyczna Europa. Europa zjednoczona, by mogła sprostać zadaniom w obliczu obcych sił i przemianom obecnego wieku [ m.in. transformacji klimatycznej – red.] , bardziej suwerenna, by nie pozwolić innym dyktować jej przeznaczenia, jej wartości i sposobu życia. Bardziej demokratyczna, bo Europa to ziemia, na której narodziła się demokracja liberalna i gdzie ludzie podejmują własne decyzję – tak Macron wspominał wizję kursu dla UE, jaki proponował w przemówieniu sprzed 7 lat, wygłoszonym w tym samym miejscu. Jego zdaniem w większości aspektów centralizacyjny plan udaje się realizować, mimo pewnych niedociągnięć, szczególnie pod względem narzucenia państwom członkowskim „demokratyzmu”.
Częściowych sukcesów nie można jednak traktować jako osiągnięcia celu, uwrażliwiał zwolennik centralizacji. Wszystko dlatego, że „Europa może umrzeć” – jeśli chcemy utrzymać ją przy życiu trzeba radykalnych posunięć, które UE uczynią jeszcze bardziej jednolitym i odpornym.
– Moje dzisiejsze przesłanie jest proste. Pod koniec I Wojny Światowej Paul Valery zauważył, że obecnie wiemy, że nasze cywilizacje są śmiertelne. Musimy dziś zdać sobie z tego sprawę, nasza Europa jest śmiertelna. Może umrzeć. To czy umrze, będzie zależało od naszych wyborów – mówił pod koniec kwietnia Macron.
Wśród pożądanych posunięć prezydent Francji wskazał na potrzebę postawienia na innowacje w gospodarce, przywrócenia do Europy produkcji dóbr, scentralizowania i wzmocnienia sił zbrojnych. Szczególne znaczenie ma jego zdaniem jednak również narzucenie wszystkim obywatelom państw członkowskich liberalnego światopoglądu…
Temu przesłaniu Macron nadał szczególne znaczenie w trakcie swojego wystąpienia. Nieprzypadkowo zresztą – pro centralizacyjne ugrupowania obawiają się bowiem wyniku zbliżających się wyborów do europarlamentu. Dobre notowania zyskują bowiem frakcje sceptyczne wobec centralizacyjnej polityki komisarzy i przeciwne klimatycznemu obłędowi, narzucanemu przez Brukselę…
– W każdym miejscu Europy nasze wartości i kultura są zagrożone, ponieważ podważa się fundamenty, w wierze, że autorytarne podejście może być pod jakim względem bardziej atrakcyjne. (…) Nasza liberalna demokracja jest coraz częściej obiektem krytyki przez fałszywe argumenty i odwrócone wartości, ponieważ pozwalamy, by tak się działo, ponieważ jesteśmy na to podatni – przekonywał francuski polityk.
– Być Europejczykiem nie oznacza po prostu zamieszkiwać ziemię od Bałtyku po Morze Śródziemne, czy od Atlantyku po Morze Czarne. Oznacza obronę pewnej wizji człowieka, która umiejscawia wolną, racjonalną i oświeconą osobę ponad wszystkim innym. (…) Zawsze wybieraliśmy, by przekładać człowieka (…) ponad wszystko inne (…) i o to chodzi w Europie – uważa Macron.
Jak przekonywał prezydent Francji, z tego powodu konieczna jest centralna walka z „propagandą” i „teoriami spiskowymi”, które mogłyby podważyć ten liberalny porządek.
– Dziś, w programach telewizyjnych, mediach społecznościowych, przez wykorzystywanie pewnego rodzaju naiwności naszych zasad, które zostały stworzone dla użytkowników szanujących społeczeństwo demokratyczne widzimy powrót propagandy i fałszywych wiadomości na naszą ziemię, krytykujących nasze liberalne demokracje i domagających się innego modelu. Musimy walczyć przeciwko nim, narzucić pełną transparentność i przede wszystkim, zakazywać treści, które „destabilizują wybory” – wzywał polityk. – A więc musimy podjąć tę walkę o demokrację liberalną i otwartą politykę w całej Europie – kontynuował.
– Demokracja w której głosowanie jest wolne jest możliwa Ale jeśli na głos można wpływać, jeśli opinie są zaburzone, jeśli decyzje zmienia się pod wpływem polityki tej, czy innej partii – to jaką demokrację mamy? Więc mówię wam bardzo wyraźnie – to nie jest problem techniczny, to nie sprawa polityki społecznej. Zdolność stworzenia demokratycznego, wirtualnego porządku publicznego to dla nas kwestia przetrwania – zapowiadał złowieszczo Macron. – Musimy więc ponownie ucywilizować przestrzeń wirtualną. Gdy karzemy treści rasistowskie, antysemickie i mowę nienawiści, powinniśmy z takim samym wigorem robić to w przestrzeni wirtualnej. (…) To cywilizacyjna i demokratyczna bitwa – dodawał.
W swoim wystąpieniu Macron poruszał również kwestie ochrony granic, strategii wojskowej, polityki handlowej i przywrócenia na teren Europy produkcji dóbr – obecnie w przytłaczającej większości wytwarzanych w krajach trzeciego świata. Jego obszerne wystąpienie można opisać jako zachętę do budowy zunifikowanego Europejskiego imperium. Miałoby ono dążyć do samowystarczalności, niezawisłości i spójności w polityce zagranicznej… a także zmusić wszystkich obywateli do posłuchu względem tego samego przekonań. Liberalny Macron, perorując jednocześnie o wolności jednostki, chce narzucić wszystkim mieszkańcom państw członkowskich te same – rewolucyjne przekonania… Wszystko po to, by UE stała się jak najbardziej jednorodnym organizmem. Miejsca dla dysydentów będzie w nim tyle, co dla infekcji…
Źródło: geopolitique.eu
FA