We Francji zebrał się nowy skład parlamentu. Ducha koncyliacji nie widać, a przewodniczącą wybrano dopiero w trzeciej turze, już zwykłą większością głosów. Została nim Yaël Braun-Pivet, socjalistka, a obecnie polityk obozu prezydenta Macrona. Posłowie wkrótce powrócą do procedowania skrajnie niebezpiecznych ustaw jak ta dotycząca legalizacji eutanazji.
W wyborach na szefa parlamentu Yaël Braun-Pivet pokonała komunistę Andre Chassigne’a i polityka Zjednoczenia Narodowego (RN) Sebastiena Chenu. Głosowania pokazały, że ten parlament będzie miał trudności ze skonstruowaniem koalicyjnej większości. Emmanuel Macron wzywa do utworzenia „koalicji republikańskiej”, od lewicy, po centrum, ale raczej bez lewicowej partii Zbuntowana Francja i absolutnie bez polityków prawicy narodowej (RN). Mało tego, „macroniści”, wspólnie z lewicą pozbawili Zjednoczenie Narodowe jakichkolwiek funkcji w parlamencie i stworzyli raz jeszcze rodzaj „kordonu sanitarnego” wokół tej partii.
W trakcie wyborów przykro było patrzeć na „beniaminka” parlamentu z RN, któremu lewicowcy ubliżali. 18 lipca podczas wyboru przewodniczącego doszło po prostu od brzydkich scen na trybunie, gdzie ustawiono urnę do głosowania, które zaprzeczają powiedzeniu „Francja-elegancja”. Tradycyjnie urny pilnował najmłodszy poseł i wypadło na polityka narodowego Flaviena Termeta. Kilku deputowanych z La France Insoumise, PS i Zielonych, ale też z obozu Macrona, odmówiło po wrzuceniu koperty do urny, podania mu ręki. Jeden z lewicowych posłów nawet zwyzywał kolegę, a inny „zabawił się” udając, że z wyciągniętą ręką posła gra w „kamień, papier i nożyce”…
Wesprzyj nas już teraz!
Parlament wybierał też sześciu wiceprzewodniczących, trzech kwestorów i dwunastu sekretarzy parlamentu. Wśród wiceprzewodniczących jest dwóch deputowanych ze skrajnie lewicowej France Insoumise (LFI), ale nie ma żadnego posła ze Zjednoczenia Narodowego. Nic dziwnego, że deputowani RN mówią o łamaniu i lekceważeniu demokracji. Tym bardziej, że jest to największa partia parlamentarna. W głosowaniach przepadli kandydaci tego ugrupowania Sébastien Chenu i Hélène Laporte. Chenu nazwał bojkot RN „pogardą okazaną 11 milionom wyborców, którzy głosowali na prawicę narodową”. Wygląda na to, że chociaż obecny parlament podzielony jest na 11 klubów, a prawica ma nim większą reprezentację niż poprzednio, to wszystko zostaje po staremu i ton będą nadal nadawać politycy „progresywni”.
Pierwszy przykład już jest. Chociaż projekt ustawy o eutanazji i „wspomaganym samobójstwie” upadł wraz z rozwiązaniem parlamentu, to już w nadchodzącym tygodniu ustawa zostanie ponownie złożona. Zapowiedział to poseł Olivier Falorni, sprawozdawca poprzedniego projektu. Falorni to członek Partii Socjalistycznej i Partii Radykalnej Lewicy. O eutanazję upomina się od lat. Jego zdaniem „medycyna jest w stanie sztucznie przedłużać życie, więc musi mieć możliwość skrócenia go, jeśli dana osoba sobie tego życzy”.
W 2017 r. Olivier Falorni złożył w parlamencie projekt ustawy o swobodzie „wybrania końca życia”. Trzeba dodać, że Falorni jest aktywnym działaczem i członkiem komitetu honorowego eutanazyjnego Stowarzyszenia na rzecz Prawa do Godnej Umierania (ADMD). Jego projekt przywraca wszystkie kontrowersyjne zapisy, na które wcześniej nie zgodził się poprzedni parlament. Wznowienie debaty o eutanazji to skutek porażki wyborczej partii narodowej. Projekt zapewne zostanie zarejestrowany w parlamencie już w przyszłym tygodniu.
Sporo w tej sprawie będzie miał do powiedzenia nowy rząd, ale eutanazja była pomysłem nie tylko lewicy, ale też miała poparcie prezydenta Emmanuela Macrona. Nawet w szeregach prawicy narodowej, Marine Le Pen zapowiedziała, że w tej sprawie pozostawi posłom „wolność wyboru”. „Wspomaganie samobójstw” we Francji wydaje się tylko kwestią czasu.
Bogdan Dobosz