5 lutego 2023

Ideologia gender atakuje francuskie szkoły – opór katolików na razie jest wątły

(Grafika: Pixabay)

We Francji istnieje duży sektor edukacji prywatnej i są to na ogół szkoły katolickie. Ich autonomia jest dość ograniczona, ale takie placówki starają się przynajmniej formalnie zachowywać zgodność wychowania z nauką Kościoła.

 

Kreowana przez media i polityków niszczycielska moda na tak zwaną zmianę płci stwarza komplikacje również w sferze edukacyjnej. Katolicki system szkolny nad Sekwaną ma problem z opublikowanym we wrześniu 2021 roku okólnikiem Ministerstwa Edukacji Narodowej w sprawie „lepszego rozpatrywania kwestii tożsamości płciowej w środowisku szkolnym”. Nakazuje on dyrekcjom, nauczycielom i wychowawcom „potwierdzanie” odczuwanej przez ucznia „tożsamości płciowej”, w tym na przykład stosowania żeńskich form imion wobec mających taką fantazję chłopców, i na odwrót. – Żadna szkoła od Bretanii po Paryż nie może powiedzieć, że jej to nie dotyczy – mówi Jean Matos, kierownik projektu ds. bioetyki diecezji Rennes. Od dwóch lat podróżuje on po całej Francji, aby „szkolić” dyrektorów szkół z problemu „tranzycji”. Dyrekcje są często bezradne i pojawia się pytanie – czy powinno się akceptować prośby uczniów, aby rozpocząć „przemianę społeczną”, z określonymi konsekwencjami (forma imienia, korzystanie z toalet płci przeciwnej, miejsca w internatach czy nawet noszenie ubrań przypisanych drugiej płci?). Czy wręcz przeciwnie – szkoły katolickie powinny automatycznie odmawiać spełniania takich żądań i powoływać się na prywatny charakter placówki oraz jej wewnętrzny regulamin? Takie stanowisko prowadzi do konfliktów z aktywistami, którzy już skarżą przed sądami prywatne jednostki edukacyjne za przypadki odmowy „akceptacji” osób czujących się „trans”.

Wesprzyj nas już teraz!

Szacuje się, że we Francji od 1,5 tys. do 2 tysięcy dzieci zgłosiło się do specjalistycznych ośrodków zajmujących się chirurgiczno-hormonalną „zmianą płci”. Wielu nastolatków określa się jako „trans”. Identyfikują się jako „niebinarni” (równocześnie mężczyznami i kobietami), „a-płciowi” (ani mężczyzna, ani kobieta) czy genderfluid (czasami mężczyzna, czasem kobieta). Są to najczęściej „autodiagnozy” niepoparte żadnymi badaniami i np. obserwacją psychologiczną dzieci, lecz bazujące na modzie i uległości wobec ofensywy ideologicznej ruchu LGBT.

Stowarzyszenie szkolnictwa katolickiego (SGEC) od roku szuka „trzeciej drogi”. W 2022 r. opracowało tekst, nad którym pracowali dyrektorzy szkół diecezjalnych. Ich pierwsza propozycja, która wyciekła do opinii publicznej, wywołała skandal wśród wielu katolickich nauczycieli. Widzą oni w „trzeciej drodze” ustępstwa na rzecz ideologii gender. Dlatego wokół księdza Vincenta de Mello, założyciela Centre Lapparent pour l’éducation w Paryżu, utworzyła się grupa dyrektorów szkół diecezjalnych i nauczycieli. Rzucili oni wyzwanie takim propozycjom, wskazując na przyszłe „ryzyko prawne”. W niektórych krajach, np. w Anglii, dorosłe osoby, które w dzieciństwie zostały poddane „tranzycji”, składają skargi na osoby, które pozwoliły im „zmieniać płeć”, wyrządzając w ten sposób krzywdę.

Po fali krytyki SGEC opracował nową wersję (poufną) zaleceń, podobno już dobrze przyjętą przez członków Rady Episkopatu ds. Edukacji Katolickiej. Tekst ma zostać wkrótce opublikowany. Równolegle „grupa robocza” skupiona wokół ks. de Mello opracowała inny tekst, poparty przez arcybiskupów François Jacolina i Pierre-Antoine Bozo. Zaproponowano tam inne podejście, bardziej konserwatywne i odrzucające zaangażowanie szkół katolickich we wspieranie „transpłciowości”.

Według informacji tygodnika „Famille Chretienne”, tekst spotkał się z przychylnym przyjęciem ze strony około dwudziestu biskupów. SGEC chce pogodzić „dobrą nowinę antropologii chrześcijańskiej, poszanowanie godności osoby, jak i zmiany prawa”. Philippe Delorme, sekretarz generalny SGEC wskazuje, że w razie braku akceptacji dla stanowiska istnieje realne ryzyko oskarżania szkół katolickich o dyskryminację. Organizacja twierdzi, że przyjęcie do szkoły każdego młodego człowieka oznacza „branie pod uwagę osoby takiej, jaką jest”. Zdaniem lidera SGEC, stanowisko „u nas nie można” oznaczałoby „de facto wykluczenie tych dzieci”. I tak problem ideologii gender podzielił nawet katolicką oświatę…

 

Bogdan Dobosz

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(6)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie