„Nareszcie ręka sprawiedliwości rewolucyjnej dopadnie myślo-zbrodniarzy, którzy lajkują nie te posty, które powinni. Sprawa czterech europosłów, którym odebrano immunitety, to jedynie początek, to zaledwie iskra, która rzucona na stóg skostniałego konserwatyzmu zapłonie blaskiem oświecenia i ogłady”, pisze na łamach tygodnika „Gazeta Polska” Tomasz Łysiak.
Publicysta podkreśla, że gdyby media społecznościowe istniały już w czasie rewolucji francuskiej, to „niepoprawne lajki” zapewne karano by gilotyną. Póki co gilotyna jednak odeszła w zapomnienie, ale wykorzystuje się inne „demokratyczne środki”.
„Kwestia karania sądowego za jakieś polubienia twe eta, wpisu czy posta wydaje się tak absurdalna, że przynależałaby w istocie do domeny literatury pięknej, a tymczasem jest skrzeczącą rzeczywistością”, podkreśla.
Wesprzyj nas już teraz!
„Gdzie indziej na świecie panują podobne zasady brutalnego traktowania kogokolwiek, kto nie pasuje do założeń systemowych? W krajach albo totalitarnych, takich jak Rosja czy Białoruś, albo w państwach islamskich. Strach pomyśleć, co będzie dalej z Polską, w której władzę zdobędą ludzie, dla których suwerenność nie ma znaczenia – znaczenie ma coś, co można by nazwać świętym spokojem, uzyskiwanym przez potulne posłuszeństwo wobec ideologicznego dyktatu płynącego z oświeconych salonów Europy”, podsumowuje Tomasz Łysiak.
Źródło: tygodnik „Gazeta Polska”
TRAGICZNE SKUTKI AGENDY 2030. PO CO W OGÓLE SIĘ TYM ZAJMOWAĆ?