30 marca 2023

Kardynał Müller: należy unikać tych, którzy prowadzą powierzone im owce Chrystusa na złą drogę

(Fot. Max Rossi / Reuters / Forum)

Nie reprezentują nikogo poza sobą. Nawet gdyby zostali wysłani do tego ciała jako przedstawiciele przez większość niemieckich katolików w rodzaju powszechnych i wolnych wyborów, nie mieliby żadnej władzy, która mogłaby związać poszczególnych niemieckich katolików lub ich całość w ich sumieniu wiary. Nawet liczbowa większość biskupów nie może zobowiązać nikogo do posłuszeństwa wobec wypowiedzi sprzecznych z wiarą lub niemoralnych nakazówpowiedział o niemieckiej Drodze Synodalnej kardynał Gerhard Ludwig Müller, były prefekt Kongregacji Nauki Wiary w wywiadzie dla niemieckojęzycznego portalu Kath.net.

 

Wraz z ostatnim zgromadzeniem we Frankfurcie nad Menem zakończyły się negocjacje i demokratyczne głosowania tzw. drogi synodalnej. Decyzje podjęte większością głosów mają być teraz wprowadzone w życie. Zostały jednak skrytykowane przez wielu wiernych dostrzegających radykalną sprzeczność części z nich z nauczaniem Kościoła.

Wesprzyj nas już teraz!

W rozmowie z portalem Kath.net. kardynał Gerhard Ludwig Müller wskazał między innymi, w jaki sposób następuje odejście od katolickiego Credo ze względu na stosunek do sprawy święceń osób duchownych:
Sakrament święceń (w trzech stopniach: biskupa, prezbitera i diakona), który jest jeden w swoim pochodzeniu i istocie, ma swoją podstawę w powołaniu i upełnomocnieniu Apostołów przez samego Jezusa Chrystusa, Syna Bożego. Wbrew zarzutowi grup spirytystycznych aż do reformacji protestanckiej w XVI wieku, że sakrament święceń nie należy do istoty Kościoła, magisterium biskupio-papieskie (zwłaszcza na Soborach Trydenckim i Watykańskim II) wypracowało chrystologiczne pochodzenie i eklezjologiczne miejsce tego sakramentu. W nim też zasadza się „hierarchiczna, czyli sakramentalna, konstytucja Kościoła” (por. Sobór Watykański II, „Lumen gentium”, 18-29) – wyjaśniał.

Kto zaprzecza istotnym elementom tej posługi święceń ustanowionej przez Chrystusa w Kościele jako upełnomocnionej posługi słowa i sakramentu, i kto nie uznaje biskupów i kapłanów za pasterzy ustanowionych przez Ducha Świętego, ten nie może już nazywać się katolikiem (por. Vaticanum II, „Lumen gentium”, 14). O tym, co jest konstytutywnie katolickie, nie decyduje więc ani państwowy urząd, ani Centralny Komitet Katolików Niemieckich, ani żadna inna organizacja kościelna o czysto ludzkim prawie, ale w ostatecznej instancji tylko ogół biskupów katolickich z papieżem, jako wieczną zasadą jedności Kościoła w prawdzie ostatecznego objawienia Boga w Jezusie Chrystusie – podkreślił były prefekt Kongregacji Nauki Wiary.

 

Kardynał zwrócił uwagę, że dzisiejsi „reformatorzy” Kościoła działają w wybitnie korzystnych dla siebie uwarunkowaniach społeczno-kulturowych:

– Heretycka sprzeczność z Objawieniem i jego pojęciową wersją w obowiązującym credo Kościoła jest zamaskowana – jak to miało miejsce u starożytnych gnostyków – przez dostosowanie się do ograniczonych lub uwarunkowanych czasowo możliwości adresatów, jak u tzw. modernistów sprzed wieku. Nie można już mówić, wbrew mainstreamowi świata zachodniego, jaki jest sens ludzkiej natury stworzonej przez Boga w dwóch płciach. I nie można już nazwać współżycia seksualnego poza prawomocnym małżeństwem mężczyzny i kobiety grzechem, bez narażania się na społeczny ostracyzm lub poniesienie rzekomo słusznej kary wymiaru sprawiedliwości, który w sposób totalitarny musi czuwać nad społecznie dopuszczalnym myśleniem, mówieniem i działaniem. Mówiąc banalnie: to nic innego jak dyktatura relatywizmu – zauważył.

Jedno z pytań prowadzącego wywiad Lothara Rilingera odnosiło się do kwestii tolerowania cudzołóstwa przez Drogę Synodalną.

– Kongregacja Nauki Wiary w imieniu papieża wyraźnie podkreśliła katolicką doktrynę o dwupłciowości osoby ludzkiej. W najnowszym wywiadzie (marzec 2023) dla argentyńskiej gazety „La Nación” papież Franciszek w sposób jasny odróżnił sprawę opieki duszpasterskiej nad osobami mającymi trudności w pociągu erotycznym do płci przeciwnej od całkowicie nienaukowej ideologii gender – nazywając ją najbardziej niebezpieczną kolonizacją świata, która ma być narzucona wszystkim, w tym biednym krajom, przez odpowiednie lobby miliarderów. W przypadku odmowy grozi się ograniczeniem pomocy rozwojowej, a więc świadomym przyzwoleniem na głód i zubożenie – zauważył niemiecki hierarcha.

– Widać to już w pseudonaukowym mówieniu o „człowieku biologicznym”. Jakby seksualność człowieka była czymś innym niż faktem biologicznym, który jednak należy rozpatrywać moralnie w cielesno-duchowej jedności człowieka w odniesieniu do dobra moralnego, które w miłości osiąga doskonałość – zaznaczył.
Kościół katolicki jest bowiem jedyną instytucją na świecie, która bezwarunkowo stoi na straży godności osoby ludzkiej, ponieważ zgodnie z nakazem Bożym zarówno nazywa po imieniu szkodliwość grzechu, jak i udziela każdemu grzesznikowi łaski pokuty i nawrócenia, dając w ten sposób perspektywę nowego życia w miłości Bożej – podkreślił kard. Müller.

– Poza najbardziej pierwotną, a więc najbardziej postępową i dobroczynną definicją człowieka, którą Jezus, Syn Boży, objawił nam definitywnie jako wolę Ojca niebieskiego i Stwórcy świata i człowieka (por. Mt 11, 25-27), nie istnieje żadna ludzka wiedza, która mogłaby zrelatywizować Jego słowa: „Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku [czyli na gruncie, na którym ujawnia się znaczenie woli Stwórcy] stworzył ich jako mężczyznę i kobietę? I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało” (Mt 19, 4-6). Nawet przy najbardziej sofistycznym przekręcaniu słów, współcześni egzegeci nie są w stanie ukryć objawionej prawdy, że konsekwencją negacji Boga jest kłamstwo na temat właściwej relacji między mężczyzną i kobietą i że w konsekwencji współżycie seksualne osób tej samej płci ze sobą jest sprzeczne z dwupłciową naturalną dyspozycją człowieka i dlatego stanowi grzech ciężki (por. Rz 1,18-32; 1 Kor 6,9). Nawet burze w mainstremowych mediach czy grzywny i kary więzienia nakładane na wierzących chrześcijan w ideologicznych dyktaturach nie mogą tego zmienić, nawet jeśli odpowiednie ustawy nadają sobie formalną demokratyczną prawomocność – podkreślił.

Purpurat został poproszony również o ocenę tendencji do powierzania osobom świeckim takich – zastrzeżonych kapłanom – posług jak głoszenie kazań, udzielanie chrztu, asystowanie przy sakramencie małżeństwa.
Te opcje opierają się nie na braku kapłanów i diakonów w Europie, ani na szczególnej sytuacji zagrożenia zbawienia, ale na potrzebie ustanowienia pełnoetatowych świeckich pełniących posługę duszpasterską, włącznie z pełnieniem funkcji kapłańskich, w celu zwiększenia własnego prestiżu społecznego. Właściwym szafarzem chrztu jest biskup lub kapłan, a także, jeśli nie mogą być obecni, diakon – zauważył rozmówca Kath.net.

Osoba świecka może udzielić chrztu tylko w nagłych wypadkach, gdy zagrożone jest indywidualne zbawienie duszy kandydata do chrztu – ale nie uroczystego chrztu w widzialnym zgromadzeniu wiernych. Osoby świeckie wyznaczone przez biskupów i wykształcone teologicznie mogą głosić słowo Boże podczas nabożeństw nieeucharystycznych i w ten sposób uczestniczyć w przepowiadaniu na gruncie kapłaństwa powszechnego, o ile posiadają odpowiednie świadectwo – wskazał.

– W teologii zachodniej – co wymagałoby bardziej szczegółowego omówienia – to małżonkowie udzielają sobie nawzajem sakramentu małżeństwa. Biskup lub kapłan, jako przedstawiciel Chrystusa i przedstawiciel Kościoła, potwierdza w ich imieniu przymierze małżeńskie. „Wypada, aby mężczyzna i kobieta zawarli swój związek za zgodą biskupa, aby małżeństwo było zgodne z Panem [por. 1 Kor 7,39], a nie z pożądliwością. Wszystko należy czynić na chwałę Bożą!” – pisze Ignacy z Antiochii do swego brata biskupa Polikarpa ze Smyrny już na początku II wieku chrześcijańskiego (rozdz. 5, 2). W złym kierunku idzie zatem wypychanie kapłanów z liturgii małżeństwa – dodał kard. Müller.

Rilinger nawiązał też do wypowiedzi biskupa Georga Bätzinga, który na konferencji prasowej podsumowującej „drogę synodalną” spytał prowokacyjnie przeciwników rewolucji: „Co wam zabieramy przez decyzje, które podejmujemy?”. I dalej: „Proszę żyć tym, co jest dla was ważne, my wam tego nie zabieramy”.
To jest czysty cynizm w myśl hasła „Łap złodzieja”. Wierni katolicy nie pozwalają się oczerniać jako przeciwnicy „reform”, z pewnością nie przez biskupów, którzy – w pełnej sprzeczności z ideałem biskupim Vaticanum II – nie powinni bez zmrużenia oka bić innych swoją antykatolicką propagandą. Wierni katolicy kierują się słowami Apostoła o reformie myślenia w Chrystusie: „Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe” (Rz 12, 2). Uchwały „drogi synodalnej” odbierają wiernym katolikom „prawdę Ewangelii” (Ga 2,5), by zastąpić ją tanią soczewką ideologii zafiksowanej na punkcie płci. Prawdziwym środkiem ciężkości „drogi niemieckiej” jest nihilistyczny materializm, który jest kpiną z Boga, który stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo jako mężczyznę i kobietę – odparł hierarcha.

Inne pytanie dotyczyło kwestii, jak wyjaśnić fakt, że ponad dwie trzecie biskupów głosowało za tekstami, które najwyraźniej są sprzeczne z tradycyjną nauką Kościoła. „Jak biskup może się zgodzić lub wstrzymać od głosu – wstrzymanie się od głosu zostało policzone jako głos nieoddany – jeśli widzi w tekstach tylko niektóre pozytywne fragmenty, a inne uważa za problematyczne? Niektórzy biskupi zadeklarowali, że właśnie to zrobią” – dociekał dziennikarz.
Jest to poważne naruszenie i niewybaczalne nadużycie oficjalnego autorytetu biskupów, tak jak we Wschodnim Cesarstwie Rzymskim większość biskupów przemocą wprowadzała w życie herezję ariańską, czyli zaprzeczenie boskiej naturze Chrystusa, albo jak w Afryce Północnej w czasach św. Augustyna biskupi donatyści, którzy rozwinęli odmienną od rzymskiej teologię sakramentów, przewyższali liczebnie biskupów katolickich – przestrzegł niemiecki purpurat.

Na ich usprawiedliwienie nie można wskazywać na ignorancję czy strach przed prześladowaniem przez antyklerykalne dyktatury lub uwiedzeniem przez propagandę piorącą mózgi. Ta gra medialnej dyktatury toczy się od kilku lat, co samo w sobie dowodzi bezbożności tych działaczy aż po instytucje opłacane przez biskupów, co wyraża się w nieludzkich i niechrześcijańskich polowaniach na porządnych i kompetentnych przedstawicieli, czy to biskupów, czy księży, czy świeckich. Zawsze zgodnie z zasadą: jeśli nie ma argumentów, spróbuj osobistych zniewag.
– dodał.

Niemiecki dziennikarz wskazał na dylematy prawowiernych katolików rozważających, czy mogą przyjmować sakramenty z rąk duchownych głoszących herezje.

Tak, sakramenty są ważne nawet wtedy, gdy udziela ich biskup schizmatyk lub heretyk, ale pod warunkiem że udziela tego, co Kościół rozumie przez te sakramenty – wyjaśniał ksiądz kardynał.

Uważam, że należy jednak unikać osób, które prowadzą tak wiele powierzonych im owiec Chrystusa na złą drogę. Nawiasem mówiąc, wielu Ojców Kościoła również było ostro prześladowanych przez heretyków, jak Atanazy Wielki, Jan Chryzostom, papież Marcin I itd. Tak zwane błogosławieństwo par tej samej płci jest rytualnym oszustwem. Wygląd gestu błogosławieństwa nie odpowiada rzeczywistości wzmacniającej łaski przekazywanej przez Boga. Grzechem ciężkim jest powoływanie się na imię Boga, aby usprawiedliwić frywolne przekraczanie Bożych przykazań, które zawsze ratują nas przed klęską grzechu, miłością Boga. „Albowiem miłość względem Boga polega na spełnianiu Jego przykazań, a przykazania Jego nie są ciężkie. Wszystko bowiem, co z Boga zrodzone, zwycięża świat. Tym właśnie zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara” (1 J 5, 3n) – wskazał.

Ostatnia część wywiadu podsumowała opinię hierarchy na temat niemieckiej Drogi Synodalnej. Jej uczestnicy usiłują przekonywać, iż stanowią reprezentatywne ciało zdolne do zmiany nauczania katolickiego. Czym jest zaś to zgromadzenie w rzeczywistości?

To zgromadzenie, które uzurpatorsko nazywa się „drogą synodalną”, choć nie było tam najmniejszej otwartej dyskusji zorientowanej na słowo Boże, nie ma żadnych podstaw w sakramentalnej konstytucji Kościoła. Jest jedynie forum dla – jakkolwiek nieudanej – wymiany opinii. „Droga synodalna” nie jest bynajmniej – jak to zostało powiedziane przy kompletnej ignorancji teologicznej – suwerenem narodowego Kościoła niemieckiego zamiast Boga, który może udzielić biskupom mandatu do porzucenia prawd objawionych na rzecz materialistycznego światopoglądu lub nawet diametralnie im zaprzeczyć. Do biskupów, którzy w pełnej sprzeczności ze swoją Boską misją, czyli przedstawianiem i obroną wiary katolickiej w całej jej prawdzie i pełni, zgodzili się na te niebiblijne teksty lub tchórzliwie wstrzymali się od głosu, stosuje się słowo ewangelisty, że „przywódcy” z pewnością uwierzyli w Jezusa, ale nie wyznali go otwarcie, jedynie z obawy przed wyrzuceniem z synagogi, którą dziś stanowi poprawność polityczna obudzonego barbarzyństwa. „Bardziej bowiem umiłowali chwałę ludzką aniżeli chwałę Bożą” (J 12, 43) – odpowiedział kardynał.

– „Niemiecka droga synodalna” nie jest częścią konstytucji Kościoła sakramentalnego, nie jest niczym więcej niż nieformalnym ciałem. Nie może być mowy o prawnie wiążącej reprezentacji katolików. Członkowie tego ciała, wysłani przez Centralny Komitet Katolików Niemieckich (ZdK) lub mianowani przez biskupów, nie reprezentują Kościoła w stosunku do państwa, społeczeństwa czy historii, a już na pewno nie katolików w ich posłuszeństwie wiary wobec Boga. Nie reprezentują nikogo poza sobą. Nawet gdyby zostali wysłani do tego ciała jako przedstawiciele przez większość niemieckich katolików w rodzaju powszechnych i wolnych wyborów, nie mieliby żadnej władzy, która mogłaby związać poszczególnych niemieckich katolików lub ich całość w ich sumieniu wiary. Nawet liczbowa większość biskupów nie może zobowiązać nikogo do posłuszeństwa wobec wypowiedzi sprzecznych z wiarą lub niemoralnych nakazów. W przeciwieństwie do apostołów, biskupi nie są nieomylnymi nosicielami objawienia, które zostało zakończone przy końcu czasów apostolskich i które jest w pełni dostępne w Piśmie Świętym i Tradycji Apostolskiej. Oni, w swojej całości, pod przewodnictwem papieża rzymskiego, posiadają nieomylność (jako autentyczną interpretację „depositum fidei”) tylko wtedy, gdy trzymają się „nauczania Apostołów” (Dz 2, 42) (por. Vaticanum II, „Dei verbum”, 7-10) – wyjaśnił rozmówca Kath.net.

Źródło: KAI/Kath.net

RoM

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(4)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie