16 lipca 2024

Nadchodzi „niediakoniczny” diakonat kobiet? Styl teologiczny Franciszka nie cofa się przed sprzecznością

(fot. EPA/RICCARDO ANTIMIANI Dostawca: PAP/EPA.)

Od lat trwają wzmożone dyskusje dotyczące pozycji kobiet w Kościele. Zgodnie z emancypacyjną logiką feminizmu coraz częściej zarezerwowanie pozycji władzy i kapłaństwa dla mężczyzn postrzega się jako niesprawiedliwość. Częściowo optykę tą podziela papież Franciszek. W opinii Ojca Świętego otwarcie dostępu kobietom do kolejnych pozycji autorytetu powinno być elementem walki z „klerykalizmem”. Choć Chrystusowy Wikariusz uspokaja, że „diakonatu kobiet” wprowadzać nie zamierza, to zapewnienia te wcale nie muszą budzić zaufania. Przekonania Ojca Świętego pozwalają bowiem po heglowsku łączyć sprzeczności. Papieski wstęp do książki o miejscu kobiety w „Kościele synodalnym” dowodzi, że wszystkie karty wciąż znajdują się na stole…

W lutym tego roku do jednego ze spotkań papieża i Rady Kardynałów dołączyło troje goście. Na specjalne zaproszenie z Ojcem Świętym i najbliższymi mu książętami Kościoła spotkały się trzy kobiety, mające wypowiedzieć się – o ich zdaniem właściwym – sposobie emancypacji kobiet w Kościele. Wśród nich wyróżniała się anglikańska „biskupka” – Jo Baily Wells. Warto odnotować obecność kard. Jean-Claude’a Hollericha, członka Rady; purpurat ten od lat opowiada się za zmianą w kwestii diakonatu kobiet. 

Uczestnicy spotkania sprzed kilku miesięcy opublikowali niedawno książkę pt. „Kobieta i posługi w synodalnym Kościele”. Uwagę przyciąga fakt, że papież Franciszek obdarzył dzieło słowem wstępnym własnego autorstwa. Refleksje, jakimi Ojciec Święty podzielił się z czytelnikami wiele mówią o sposobie myślenia Franciszka… I podpowiadają, że wbrew uspokajającym zapowiedziom, emancypacyjny atak na kapłaństwo wciąż może nas spotkać…

Wesprzyj nas już teraz!

„Rzeczywistość zawsze przerasta ideę”, pisał Franciszek w tekście swojego autorstwa. „Gdy nasza teologia wpada w pułapkę jasnych i wyraźnych idei nieuchronnie zmienia się w prokrustowe łoże [mitologiczny symbol systemu lub doktryny zmuszającej wszystkich do postępowania zgodnie z arbitralną zasadą, bez względu na względy indywidualne i zmienne sytuacyjne – red.], które poświęca rzeczywistość, lub jej część, na ołtarzu idei”, kontynuował.

To przekonanie papieża zdaje się wiele mówić o przyszłości programu emancypacji kobiet w Kościele. Franciszek jak na razie wielokrotnie zaprzeczał, by dopuszczał żeński diakonat. Przykład opublikowanej w grudniu zeszłego roku deklaracji „Fiducia Supplicans”, zezwalającej na błogosławieństwa homoseksualistów wraz z powyższymi uwagami sugeruje jednak, że zaawansowana forma kobiecej posługi z synodalnej przyszłości może do złudzenia przypominać święcenia niższe. A jedno od drugiego oddzielać będzie jedynie mało przejrzysta narracja…

Intelektualnym fikołkiem, który miał usprawiedliwić legalizację tez „Fiducia Supplicans” było wszak stwierdzenie Dykasterii Nauki Wiary, że błogosławieństwa udzielane homoseksualistom nie dotyczą ich jako związku, ale wyłącznie jako pary – nie więzi między nimi, a każdego z osobna. Wierni dowiedzieli się też, że udzielane w takich ceremoniach „błogosławieństwa” to jakiś odmienny ich typ, nie zakładający aprobaty…  Spójności, uczciwości, a nawet więcej – refleksji – w deklaracji nie było za grosz. Co tak naprawdę robią księża, dopuszczający się skandalicznych błogosławieństw, „precyzyjnie” nie potrafiłby pewnie powiedzieć sam papież. Idea więc szwankuje… ale praktyka odnosi sukcesy: Jeśli błogosławić homozwiązków nie wolno – to kapłańską czynność rozumieć się będzie na jakiś inny, trudny do orzeczenia sposób. A jeśli „wykluczeni” homoseksualiści zarzucą katolikom, że Kościół ich odrzuca, to powie się, że przecież jest inaczej, bo ich błogosławi.

Refleksja Franciszka, zawarta we wstępie do „Kobiety i posługi w synodalnym Kościele” wyjaśnia, że na pierwszy rzut oka trudne do zrozumienia decyzje nie stanowią problemu dla Franciszka. Papież nie dba o doktrynalny „rygoryzm”. Sugeruje to, co dalej z programem diakonatu kobiet, do którego Franciszek zdaje się podchodzić z tak wieloznacznym nastawieniem. Z jednej strony mówi mu „nie” – z drugiej proces synodalny cały czas nad nim debatuje, a Watykan zachęca, by refleksja teologiczna trwała… 

Koniec końców możemy doczekać się więc „niediakoniczngo diakonatu kobiet”. Płci pięknej może przypaść większość z tego, czego żądają postępowcy – zupełnie podważając widzialne zastrzeżenie niższych święceń dla mężczyzn. Nie musi się to jednak formalnie nazywać diakonatem… Czym zatem będzie? Czy będzie naruszać właściwe z perspektywy tradycji normy? Zdaniem Franciszka powinniśmy chyba dać sobie spokój z próbami precyzyjnych odpowiedzi na te wątpliwości. Ojciec Święty zdaje się zresztą mówić coś więcej – że to źle postawione pytania… 

Próby oceniania przedsięwzięć z perspektywy „sztywnej” doktryny są bowiem… okrutne. To właśnie chciał powiedzieć Franciszek, przywołując postać Prokrustesa w swoim tekście. Ten mitologiczny zbój porywał swoje ofiary – a następnie umieszczał je na łożu – raz zbyt krótkim, czasem zaś zbyt długim. Gdy kończy nieszczęśnika wystawały poza obramowanie, odrąbywał je. Jeśli zaś ciało mordowanych nie wypełniało go w pełni, kat rozciągał biedaka, aż do śmiertelnych obrażeń. Tak papież postrzega ortodoksyjnych katolików, dla których doktryna zawsze służy za narzędzie do arbitralnej oceny rzeczywistości. Stąd wojna ze „sztywnymi” tradycjonalistami – dla których wyjątkowo nie ma miejsca w „synodalnym Kościele”. 

Filip Adamus

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(22)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie