„Wzruszeniem przejął mnie fakt, że dla uczczenia tęczowego miesiąca dumy – czy też raczej miesiąca pychy, bo angielskie słowo pride zawiera oba te znaczenia – w Warszawie urządzane są aż trzy parady. Konkurencyjne grupy LGBTQiA+ nie dogadały się między sobą, która z nich najbardziej reprezentuje postulowaną społeczność – stąd każda będzie się pysznić osobno”, pisze na łamach tygodnika „Do Rzeczy” Rafał Ziemkiewicz.
Publicysta kpi, że czymś „naprawdę fajnym” jest fakt, że „ludzie upierający się, jakoby w Polsce istniała jakaś społeczność LGBT, co jest fundamentalnym dla ruchu kłamstwem – sami nie potrafią stworzyć społeczności nawet na poziomie aktywistów”.
„Jeśli uświadomić sobie, jaka kasa jest przepompowywana do prześladowanej mniejszości z przeróżnych źródeł i jak sobie można na walce o prawa LGBT słodko urządzić życie – jak, nie przymierzając, Biedroń ze Śmiszkiem – to ta sytuacja aż tak nie dziwi. Ale nie to mnie wzruszyło – tylko to, że nawet Polak do reszty wykorzeniony i zdeprawowany na tęczowo jednak zachowuje w sobie fundamentalne polskie kulturowe geny, do których należy pieniactwo”, podkreśla autor „Polactwa”.
Wesprzyj nas już teraz!
„Przecież tu nawet Żydzi pokłócili się kiedyś tak, że konkurencyjne zarządy wyrzucały się z biur na Grzybowskiej siłą i zmieniały zamki… Górą nasi!”, podsumowuje RAZ.
Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”
TG