Włoskie aktywistki proaborcyjne narzekają, że za rządów Meloni muszą się mierzyć z większą niechęcią społeczeństwa. Dodatkowo sytuację mają komplikować propozycje prawodawców, np. Maurizia Gaspariego, który chce, by kobiety, które wybierają życie zamiast zabicia dziecka otrzymywały 1000 euro miesięcznie „dochodu macierzyńskiego”.
Włoski senator zaproponował projekt ustawy o „dochodach macierzyńskich”, by zapewnić wsparcie finansowe kobietom w ciąży znajdującym się w trudnej sytuacji, które rozważają możliwość uśmiercenia swojego dziecka.
Polityk związany z partią Forza Italia wchodzącą w skład koalicji rządzącej ma nadzieję, że wiele Włoszek mających trudności finansowe zdecyduje się na utrzymanie ciąży i urodzenie dziecka.
Wesprzyj nas już teraz!
Takie wsparcie w wysokości 1000 euro miesięcznie kobiety miałyby otrzymywać do czasu ukończenia piątego roku życia przez dziecko „pod warunkiem, że wartość dochodu gospodarstwa domowego, do którego należy wnioskodawczyni, nie przekracza 15 tysięcy euro”.
Projekt przewiduje także zapewnienie dodatkowych 50 euro miesięcznie na każde kolejne dziecko oraz 100 euro miesięcznie do 18. roku życia dziecka, jeśli jest ono niepełnosprawne.
Ministerstwo Gospodarki miałoby utworzyć fundusz z kapitałem powierniczym w wysokości 600 milionów euro rocznie, począwszy od 2024 r. na sfinansowanie programu pomocy matkom.
W uzasadnieniu projektu wskazano na potrzebę ograniczenia liczby aborcji, których kobiety dokonują z powodu presji finansowej. Dlatego projekt ustawy jest „nie tylko moralnym, ale także finansowym” wsparciem dla kobiet, które chciałyby dokonać aborcji jedynie z powodu braku środków do życia.
Obrońcy życia wskazują, że jeśli udałoby się uchwalić nowe prawo i wprowadzić je w życie, wówczas można byłoby mówić „o świetnym przykładzie ustawy pro-life, która próbuje znacznie ułatwić wybór życia”.
Kobiety bowiem często uśmiercają swoje dzieci, sądząc, że nie mają wyboru ponieważ nie poradzą sobie z utrzymaniem i wychowaniem swoich dzieci.
W obliczu nowych inicjatyw pro-life we Włoszech odzywają się nie tylko aborcjoniści, ale także lewicowo-liberalne media i tak agencja Reutera donosi jakoby „podziały aborcyjne we Włoszech zaostrzały się pod przywództwem Meloni”. Sama zaś Giorgia Meloni ma być „prawdopodobnie najbardziej otwarcie antyaborcyjną premier w Europie Zachodniej”.
Chociaż zauważa się, że „przerywanie ciąży [sic!] w kraju o większości katolickiej, w którym znajduje się Watykan, nigdy nie było łatwe”, to jednocześnie eksponują sprawę influencerki proaborcyjnej, piosenkarki Lindy Feki. 33-latka z Neapolu twierdzi, że boryka się ze „stygmatyzacją” z powodu zabicia swego dziecka, o czym szeroko relacjonowała w mediach społecznościowych.
Przyznała, że jej celem była chęć wpłynięcia na opinię publiczną, by tzw. aborcję uznać za „prawo” kobiet. W tym celu wykorzystała swoją popularność i oficjalne profile w mediach społecznościowych.
W rzeczywistości jednak Włochy bynajmniej nie mają rygorystycznego ustawodawstwa antyaborcyjnego. Swoje dziecko kobieta w ciąży może zabić bez żadnych ograniczeń aż do trzeciego miesiąca ciąży. Potem dopuszcza się tzw. aborcję w razie domniemanego zagrożenia życia lub zdrowia fizycznego i psychicznego kobiety. A więc, także w kolejnych trymestrach istnieją możliwości uśmiercenia dzieci poczętych.
Aktywiści proaborcyjni narzekają jednak na „stygmatyzację” związaną z zabójstwem dziecka nienarodzonego – wielu lekarzy ma odmawiać aborcji – a także na przeszkody biurokratyczne.
Szacuje się, że około 63 proc. ginekologów we Włoszech nie dokonuje aborcji ze względu na sprzeciw sumienia. Przynajmniej tak wynika z oficjalnych danych ministerstwa zdrowia. Na południu kraju liczba ta wzrasta do ponad 80 proc.
47-letnia Meloni jest pierwszą kobietą-premierem Włoch, sprawującą rządy od 2022 r. Urodziła się dzięki decyzji samotnej matki o niepoddaniu się aborcji.
Chociaż osobiście sprzeciwia się zabijaniu dzieci nienarodzonych, obiecała, że nie zmieni ani nie zniesie ustawy z 1978 r., która zalegalizowała aborcję. Jej rząd zezwolił niedawno obrońcom życia na dostęp do klinik poradnictwa aborcyjnego. „Dochód macierzyński” to kolejna propozycja, która ma zachęcać do rodzenia dzieci kobiety znajdujące się w trudnej sytuacji, a nie do aborcji.
Podczas szczytu przywódców G7 w czerwcu we Włoszech, Meloni nalegała na usunięcie odniesień do kwestii „bezpiecznej i legalnej aborcji” z końcowego oświadczenia.
Władze mają przychylnie patrzeć na inicjatywy, w tym marsze w obronie życia. Nie podoba się to zwolennikom aborcji, co prowadzi do aktów wandalizmu. Feministki i „transfeministki” (mężczyźni, który podają się za kobiety i jako tacy twierdzą, że są „feministkami”) mają atakować siedziby obrońców życia i je demolować. Skarzą się także na stygmatyzację społeczną i presję psychologiczną.
Elisabetta Canitano, ginekolog, mieszkająca w Rzymie działaczka na rzecz „prawa do aborcji”, twierdzi, że ci, którzy próbują przekonać kobietę do urodzenia dziecka, którego nie chce, „nie mają pojęcia, w jakie piekło ją wpychają”.
Większe piekło pojawia się jednak bardzo często w późniejszych latach i w relacjach, które kobieta po aborcji próbuje później sobie ułożyć, na co zwracają uwagę terapeuci pracujący z pacjentkami noszącymi traumę po zamordowaniu własnych dzieci.
Źródła: righttolife.org.uk / euractiv.com
AS