11 lipca 2024

Stolica Apostolska opublikowała dokument roboczy dla drugiej rzymskiej sesji Synodu o Synodalności, zaplanowanej na październik. W treści nie znajdziemy zapowiedzi konkretnych, radykalnych reform. Zamiast odnosić się do poszczególnych oczekiwań progresistów, Instrumentum Laboris medytuje nad projektem całościowej przemiany, jaka ma stopniowo przekształcać Chrystusowy Kościół. Autorzy sądzą, że gwarantem jej sukcesu będzie – uznana za dotychczas najważniejszy owoc procesu synodalnego – metoda pracy ostatniego „synodu”.

 

Bez kontrowersji?

Wesprzyj nas już teraz!

Choć to propozycje zmian moralności seksualnej czy diakonatu kobiet przyciągały największą uwagę obserwatorów synodalnego przedsięwzięcia, w opublikowanym 9 lipca dokumencie roboczym nie przeczytamy o nich zbyt wiele. Sprawa ordynacji przedstawicielek płci pięknej ma za to w ogóle nie pojawić się podczas dyskusji biskupów w październiku 2023 roku, podaje Stolica Święta.

Nie oznacza to, że z pewnością tej jesieni nie będziemy świadkami sukcesu radykałów. Po pierwsze, postulaty progresistów forsować mogą zajmujące się szczegółowymi postulatami komisje synodalne. Po drugie – choć w zasadzie temu służy forma Instrumentum Laboris – watykański dokument nie ma na celu wyjaśnienia zamiarów ani „pełni wizji teologicznej” jesiennego zgromadzenia. Wywołuje to pewien zamęt. Tekst formalnie będący narzędziem dla obradujących ogłasza, że wybrał dla siebie inną rolę… a ostatecznie i tak pewne wskazania dotyczące II sesji daje…

Czym w takim razie jest i o czym traktuje wydane 9 lipca Instrumentum Laboris? To przede wszystkim medytacja poświęcona dotychczasowej realizacji synodalnego programu. Rację mają komentatorzy, którzy widzą w tym kolejną próbę ukazania „synodalności” jako nieodłącznej cechy Kościoła. Na nowo odkryta przez Franciszka, ma ona teraz naznaczyć wszystkie eklezjalne praktyki.

„Słuchanie w duchu” – perła w synodalnej koronie

Zgodnie z tą intencją w dokumencie spotkamy wyłącznie pozytywne komentarze dotyczące poprzednich etapów procesu synodalnego. Żaden z krytycznych głosów nie jest zaprotokołowany. Jak można dowiedzieć się z Instrumentum Laboris, dotychczasowe wydarzenia stanowiły dla delegatów okazję do dostrzeżenia, jak bardzo różnorodny jest Kościół. W wyniku przeprowadzonych dyskusji i rozważań bardziej dojrzeć miało także rozumienie tego, czym jest sama synodalność.

Spośród „dorobku” poprzednich etapów, które mają doczekać się zgodnej kontynuacji podczas październikowych obrad, to przede wszystkim metodologię pracy wskazano jako wybitne osiągnięcie. Zasada „słuchania w Duchu” ma doczekać się ekspansji na wszystkie sfery eklezjalnej praktyki, zapewniając, że Kościół stanie się jeszcze wyraźniejszym znakiem jedności: swojej z Chrystusem, tej między wiernymi oraz… całej ludzkości.

Przypomnijmy, że chodzi między innymi o kontrowersyjną metodę pracy grup roboczych, narzuconą delegatom podczas zeszłorocznego synodu. Zasada ta była krytykowana przez hierarchów stojących na straży doktryny. W praktyce oznaczała, że uczestnicy prac nie mogli polemizować z opiniami przedstawianymi przez innych uczestników. Słowa każdego z obecnych należało przyjąć i szukać w nich treści wartościowych. Spór, nawet w wypadku troski o zgodność kierunku obrad z Objawieniem, pozostawał zakazany. Uczestnicy mieli wnikać w każdą wypowiedź, by rozważyć, co mówi do nich przez nią… Duch Święty. Towarzyszył temu sesje modlitewne i lektura Pisma Świętego. „Praktyka rozmowy w Duchu umożliwiła doświadczenie, jak słuchanie Słowa Bożego i naszych braci i sióstr zaplata się i jak ta dynamika stopniowo otwiera nas na słuchanie głosu Ducha”, wspomina watykański dokument.

Teraz podobny paradygmat ma objąć coś więcej, niż porządek obrad. Jesienią biskupi wraz z Ojcem Świętym zajmą się próbą zastosowania go do każdego elementu kościelnej praktyki. „Dla synodalnego Kościoła pierwszym nawróceniem jest to, by słuchać, czego odkrycie okazało się jednym z najważniejszych dotychczasowych owoców (…)”, przekonuje Instrumentum Laboris.

Źródłem praktyki „słuchania w duchu” jest wielokrotnie podkreślane w dokumencie przekonanie, że również w rzeczywistości religijnej „nikt i nic w świecie nie jest samowystarczalny”. „Wszystko w świecie jest połączone i naznaczone tęsknotą do Innego. Wszystko jest powołane do relacji i świadczy, że ostatecznie, nikt i nic nie jest samowystarczalne. Cały świat, gdy spojrzeć na niego w świetle chrześcijańskiego Objawienia, jest sakramentalnym znakiem obecności, która jednocześnie go przekracza i napędza, prowadząc ku spotkaniu z Bogiem, które ostatecznie spełni się w serdecznej wspólnocie różnic, w pełni zrealizowanej pod postacią eschatologicznej uczty przygotowanej przez Boga na jego świętej górze”… – głosi fragment podsumowania IL…

To sedno rewolucyjnego charakteru synodalnej reformy. Jak podaje dokument, głos „Ducha” nie jest czymś, co otrzymuje wyłącznie Kościół, ale rozbrzmiewa w „wydarzeniach”, głosach „braci i sióstr”, a szczególnie w skargach „marginalizowanych”. Wobec podobnej narracji zamiary synodalnych progresistów, jak wywrócenie porządku hierarchicznego i moralnej doktryny, zyskują najlepszą podstawę…

Toteż mylą się liberalni komentatorzy, sądząc, że nowe Instrumentum… oznacza zatrzymanie się w pół drogi. „Tygodnik Powszechny” tak właśnie komentuje ustalenia dokumentu roboczego względem kościelnej hierarchii. Postępowe pismo przekonuje, że popada on w wewnętrzną sprzeczność – z jednej strony deklarując chęć walki z klerykalizmem, a z drugiej przekreślając zupełne zniesienie rozdziału ról duchownych i świeckich.

Wbrew pozorom nie ma tu sprzeczności, ani impasu. Dzieło zerwania z „toksycznym klerykalizmem” pozostaje aktualne, ale dokonać ma go nie zmiana ról, a sposobu wywiązywania się z nich. Zgodnie z synodalnym programem „decentralizacji”, biskupi, księża, a także Ojciec Święty mają zachować tytuły i przewodnictwo – ale na nowych zasadach. Z zarządców stać się animatorami.

„Celem synodalnego rozeznania kościelnego nie jest zmuszenie biskupów do posłuszeństwa głosowi ludu, poddanie jednych drugim ani zagwarantowanie biskupom narzędzia uwiarygadniania podjętych już wcześniej decyzji, ale raczej doprowadzenie do wspólnych decyzji w posłuszeństwie Duchowi Świętemu”, czytamy na kartach watykańskiego dokumentu. Eklezjalni przełożeni będą mieli za zadanie rozeznawać, co w wypowiedziach i oczekiwaniach ludu daje się uznać za pochodzące od Ducha. Na tej podstawie, o ile tylko to możliwe, mają wypracowywać w swoich diecezjach konsensus co do podejmowanych działań.

Reformy będą… a synodalność zapewni im triumf

Obok zmian w hierarchicznej strukturze Kościoła to postulaty diakonatu czy nawet kapłaństwa kobiet oraz odejścia od moralności seksualnej budziły największe emocje podczas obecnego procesu synodalnego. Ich nieobecność w Instrumentum Laboris nie oznacza kapitulacji i skupienia się przede wszystkim na przemianach duszpasterskich. Przeciwnie – przyjęcie „synodalnego” poglądu, według którego głos Ducha Świętego wyraża się w różnych oczekiwaniach i praktykach całego świata, toruje drogę dowolnemu odstępstwu. Podejście to rozmywa właściwe rozumienie roli Kościoła jako jedynego instrumentu łaski i depozytariusza Prawdy Objawionej.

Z wizji zaproponowanej w Dokumencie Roboczym wyłania się obraz, w którym Kościół odczytuje i rozeznaje głos Boży, rozbrzmiewający pośród różnych tradycji, kultur, wierzeń i oczekiwań. Zamiast nauczać, miałby przede wszystkim wsłuchiwać się w te potencjalnie natchnione treści i rozeznawać je w świetle wiary…

To schemat, który leży u podstaw dążeń progresistów już od dekad. Przekonanie, że cała ludzkość prowadzona jest przez Boga ku pomyślnej szczęśliwości, a Kościół musi podążać z nią wspólną drogą, stało się podstawą programu aggiornamento – dostosowania do nowoczesności. Ślady tego podejścia dostrzeżemy w encyklikach Pacem in Terris Jana XXIII i Populorum Progressio Pawła VI. Ten sam duch uzasadnia oczekiwania dostosowania doktryny do egalitarnych czy dewiacyjnych prądów. Hierarchowie „wsłuchujący się” w świat co i rusz podważają te zasady wiary i moralności, które budzą sprzeciw…

Najważniejsze oczekiwanie Instrumentum… to pełne usankcjonowanie tej logiki i w dodatku uczynienie z niej podstawy kościelnej praxis. Watykan nie oddala więc programu zmian moralności, ani diakonatu kobiet na rzez synodalności. Świadomie lub nie – chce utwierdzić w Kościele paradygmat, który ostatecznie załamie jego linię obrony przed bezbożną współczesnością.

Filip Adamus

 

Kościół synodalno-ekumeniczny oznacza koniec katolickości

Reakcje mediów katolickich na „Fiducia supplicans”. Udają czy nie widzą skandalu?

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(21)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie