Lider koalicji przyznaje, że w obecnym Sejmie nie ma większości dla projektów aborcyjnych. Lewica reaguje na słowa Tuska twierdząc, iż sieje on defetyzm.
– Na pewno wiele posłanek i posłów KO będzie chciało poprzeć jeszcze raz ten wniosek. Ja jestem w tym sensie ostrożny, bo źle się będę czuł, jeśli znowu się okaże, że głosowanie jest przegrane. Dzisiaj wszystko na to wskazuje, że znowu będzie przegrane – to komentarz szefa rządu do ogłoszenia przez Lewicę, że składa ona ponownie projekt ustawy dekryminalizującej pomoc w zabiciu dziecka nienarodzonego. Tusk podkreślał, że jego klub popiera projekt, ale większość w tej sprawie należy do PiS, Konfederacji i PSL.
Wesprzyj nas już teraz!
– Ustawowo trudno doprowadzić do jakichkolwiek zmian. Nie daliśmy rady. Czuję się z tym źle, że nie wszyscy zagłosowali tak, jak ja – bił się w piersi szef rządu, który zdymisjonował nieobecnego na głosowaniu jednego z wiceministrów.
– Nie ma to jak siać defetyzm – odpowiedziała Tuskowi Anna Maria Żukowska, przewodnicząca klubu parlamentarnego Lewicy.
Cytowana przez Wirtualną Polskę anonimowa proaborcyjna poseł nazwała postawę premiera „szczerością, która odbiera nadzieję kobietom”.
– Bez prezydenta z obozu demokratycznego nie zrealizujemy nie tylko prawa do aborcji, ale też szeregu projektów ustrojowych, które są ważne dla wszystkich klubów Koalicji 15 października – dodała Żukowska.
We wtorek lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz w rozmowie z Polsat News odniósł się do narzucanych przez KO koalicyjnych priorytetów w postaci m.in. legalizacji aborcji zamiast spraw gospodarczych, w tym sprzyjających przedsiębiorcom: – Rozpad koalicji jest mniej kosztowny niż utrata wyborców przez partie, które tworzą koalicję – powiedział.
W tych dniach ma odbyć się kolejne spotkanie przedstawicieli ugrupowań wchodzących w skład rządowej większości.
Źródła: wp.pl, Polsat News
RoM