Amerykanie zdecydowali się wysłać dodatkowy kontyngent wojsk na Bliski Wschód. Pentagon tłumaczy, że wzrasta ryzyko eskalacji działań wojennych.
Sekretarz prasowy Pentagonu, generał dywizji Pat Ryder poinformował w poniedziałek o wysłaniu dodatkowej „niewielkiej liczby” żołnierzy na Bliski Wschód po gwałtownym wzroście przemocy między Izraelem a siłami Hezbollahu w Libanie. Generał nie wyjawił, jak wiele osób pojedzie i co tam będą robić.
Portal Voice of America, powołując się na informacje od innego, wysokiego rangą urzędnika, podał, że amerykańcy wojskowi mieliby między innymi przygotować ewakuację obywateli USA, gdyby wybuchła większa wojna regionalna.
Wesprzyj nas już teraz!
Na razie sytuacja nie jest jeszcze na takim etapie, aby wyjazd był konieczny. Poza tym w regionie jest rozmieszczonych i tak sporo żołnierzy piechoty morskiej, którzy mogliby wykonać misję.
Ryder tłumaczył reporterom, że Pentagon jest „organizacją planistyczną”, która jest gotowa na „szeroki wachlarz ewentualności”, gdyby wojsko USA zostało wezwane na pomoc.
Dodał, że obecnie siły amerykańskie są znacznie lepiej przygotowane na różne możliwości niż to miało miejsce 14 kwietnia, kiedy Iran przeprowadził atak dronowy i rakietowy na Izrael.
Obecnie w regionie Bliskiego Wschodu rozmieszczonych jest ponad 50 tysięcy amerykańskich żołnierzy. Jeszcze przed atakiem Hamasu na Izrael 7 października 2023 r. na Bliskim Wschodzie było około 34 tysięcy żołnierzy amerykańskich. Pod koniec 2023 r. liczba ta wzrosła do 40 tys., a kilka tygodni temu Amerykanie wysłali kolejne 10 tysięcy wojskowych. Sekretarz obrony Lloyd Austin nakazał dwóm lotniskowcom i okrętom wojennym pozostać w regionie.
W sumie całkowita szacowana liczba amerykańskiego personelu wojskowego stacjonującego poza granicami USA – w różnych regionach – przekracza obecnie ponad 225 tysięcy osób, z czego 165 830 to czynni żołnierze.
Na Bliskim Wschodzie wojsko chroni Izrael i aktywa Waszyngtonu oraz ponad 19 baz wojskowych. Marynarka Wojenna Stanów Zjednoczonych stacjonuje wzdłuż trzech stron Półwyspu Arabskiego – z okrętami w Zatoce Omańskiej, na Morzu Czerwonym i we wschodniej części Morza Śródziemnego – bacznie obserwując działania Iranu i wspieranych przez Teheran bojówek w Jemenie, Strefie Gazy i Libanie.
Jak na razie to Tel Awiw przeprowadza naloty i ataki na około 1600 celów Hezbollahu w Libanie, gdzie zginęło ponad pół tysiąca osób i około 1600 zostało rannych. Waszyngton polecił Amerykanom, aby opuścili Liban.
Jeden z libańskich urzędników podał, że w wyniku izraelskich nalotów zginęła rekordowa liczba osób w ciągu zaledwie jednego dnia od czasu wojny domowej w latach 1975-1990.
Wojsko Izraela poinformowało, że w poniedziałek uderzyli w cele Hezbollahu na południu, wschodzie i północy Libanu, w tym w wyrzutnie rakiet, stanowiska dowodzenia i infrastrukturę bojowników.
Biuro tymczasowego premiera Libanu Najiba Mikatiego poinformowało, że udaje się on do Nowego Jorku, gdzie odbywa się Zgromadzenie Ogólne ONZ, „w celu dalszych kontaktów” po nasilonej fali izraelskich ataków na Liban.
Istnieje ryzyko wciągnięcia w konflikt jemeńskich Huti i grupy zbrojne z Iraku.
Naloty na cele Hezbollahu poprzedziła spektakularna operacja izraelskich sił wywiadowczych związana z wybuchającymi pagerami używanymi przez 4 tys. członków Hezbollahu do komunikowania się.
Źródła: voanews.com / gulftoday.ae / responsiblestatecraft.org
AS