Podstawowym powołaniem katolickiego małżeństwa, danym przez Boga, jest wzbudzenie i wychowanie potomstwa – nie każda para może jednak spełnić pierwszą z tych powinności. Państwo Śliwińscy nie chcieli poprzestać na życiu wyłącznie dla siebie nawzajem – postanowili więc dać potrzebującym dzieciom dach nad głową, wychowanie, a przede wszystkim miłość. Obecnie są już rodzicami adopcyjnymi czwórki pociech. Jak wyznali w rozmowie z tygodnikiem „Bliżej Życia z Wiarą”, są wdzięczni Bogu za rolę, którą pozwolił im pełnić i uznają ją za odpowiedź Opatrzności na ich modlitwy.
– Chcieliśmy mieć bardzo dużą rodzinę, dzieci biologiczne, ale i adopcyjne – relacjonują państwo Śliwińscy. Niestety, na drodze ich marzeniom stanęła choroba żony – cierpiąca na endometriozę pani Paulina nie mogła doczekać się potomka. Z planów podzielenia się swoim domem i życiem z dzieckiem małżonkowie jednak nie zrezygnowali. – Pragnęliśmy stać się całym światem dla maluszka, dać mu bezpieczny dom – dodają, wyjaśniając powody swojej decyzji o adopcji.
Nim w rodzinie Pauliny i Bartka pojawiły się dwie pierwsze dziewczynki – Maja i Lena – przyszli przybrani rodzice musieli dopełnić szeregu formalności. Odpowiedniej instytucji przedstawili zaświadczenia od lekarzy o tym, że mogą podjąć się roli opiekunów, dostarczyli również opinie z miejsca pracy i listy polecające od rodziny i znajomych. Następnie małżeństwo musiało przejść testy psychologiczne, odbyć spotkania z psychologiem i pedagogiem.
Wesprzyj nas już teraz!
Gdy już formalnościom stało się zadość, państwo Śliwińscy otrzymali potwierdzenie, że mogą podjąć się roli przybranych rodziców. Zaproponowano im zapoznanie się z dwiema dziewczynkami, odebranymi rodzicom biologicznym z powodu patologicznej sytuacji w domu. Małżonkowie od razu byli pewni, że chcą spotkać się z Mają i Leną ponownie. – W tym momencie one się dla nas urodziły. Czuliśmy, że to nasze wymarzone córeczki. Niesamowite przeżycie – wspominała pierwszy spędzony wspólnie czas pani Paulina.
Nie poprzestali jednak na dwójce dzieci. Niedługo potem, gdy dowiedzieli się o cierpiącej na wodogłowie i rozszczep kręgosłupa Marysi, również i ją zdecydowali się otoczyć opieką. Jak czytamy na łamach tygodnika, mimo początkowo słabych rokowań, dziewczynka ma się coraz lepiej i wbrew lekarskim prognozom, rozwija się. – Wierzymy, że kiedyś stanie na swoich nóżkach. Dla Boga nie ma nic niemożliwego – mówią małżonkowie.
W rodzinie pojawił się również i przybrany synek – dotknięty zespołem Downa Jan. Państwo Śliwińscy wspominają, że gdy zobaczyli chłopca, pokochali go „od pierwszego wejrzenia”.
W wymagającym i pełnym pracy życiu codziennym przybrani rodzice czerpią siłę z głębokiej wiary. Swoje małżeństwo oraz dzieci zawierzyli opiece Matki Bożej, a wdzięczny za dar wychowania, jakie mogą dać przybranemu potomstwu, mąż jako wotum wdzięczności stworzył niewielką kapliczkę przed domem. Jak deklarują małżonkowie w rozmowie z tygodnikiem, dzięki Bożej pomocy i wzajemnej miłości udaje się im tworzyć szczęśliwą rodzinę. Rodzice, którzy już dotychczas otworzyli drzwi swojego domu dla czworga dzieci, podkreślają, że są otwarci na kolejne adopcje.
Źródło: „Bliżej Życia z Wiarą”
FA