Jest tak. Gdzieś na obrzeżach Paryża, na styku z dzielnicą zamieszkałą przez imigrantów z Algierii, pojawia się policyjny patrol. Mundurowi nie bywają tutaj zbyt często. Jak wiadomo te dzielnice rządzą się swoimi prawami. I – co bardzo ważne, a o czym w zlaicyzowanym świecie mówi się co najwyżej półgębkiem – są to prawa religijne. W tym przypadku muzułmańskie zasady szariatu. Dzisiaj widać już wyraźnie to, co Oriana Fallaci opisywała i przed czym przestrzegała dwadzieścia lat temu. Demoniczny pomysł skrajnej lewicy, aby przy pomocy odmiennych kulturowo imigrantów niszczyć chrześcijaństwo, a przy okazji użyć tych społeczności jako taniej siły roboczej udał się, aczkolwiek tylko w połowie. Każdy chyba wie w jakiej połowie…
Wróćmy do policyjnego patrolu, który na jakimś placyku otacza grupę młodych chłopaków. Jednemu z nich nie udaje się uciec i ten jest zakatowany na śmierć pałkami i butami mundurowych. Wiemy dobrze, że takie zdarzenia nie są przypadkowe, a jeżeli nawet, to tak czy siak na pewno zostanie to wykorzystane politycznie. Przykładów na to mamy dziesiątki – od Azji po Amerykę. Zresztą, do eksplozji emocji społecznych nie potrzeba czyjejś śmierci czy pobicia – wystarczy sylwestrowy koniec roku czy państwowe święto lub lokalne uroczystości, które są doskonałą okazją, aby zademonstrować złość i nienawiść do getta, w którym się przebywa i do życia bliskiego zwierzęcej wegetacji. Tak właśnie kreuje się rewolucje. Najpierw w sposób sztuczny tworzone są grupy społeczne, które odrywa się od normalnego życia obietnicami czegoś lepszego; później, żyjąc w coraz większej biedzie i upodleniu, ci oderwani stają się masą, którą można wyprowadzić na ulice i po głowach tych ludzi wspiąć się do władzy. „Głowy” mogą być białe albo śniade albo czarne, mogę też zwać się proletariatem albo mniejszością seksualną – to dla finalnego efektu obojętne. Anatomię tego procederu doskonale obrazuje powieść Władysława Reymonta „Ziemia obiecana” i profetyczny film zrealizowany na jej podstawie.
No właśnie – kino. Śmierć zabitego przez policyjny patrol młodego Algierczyka, Idira, daje początek filmowej opowieści, która miała swą premierę dwa lata temu. Obraz „Athena” (to nazwa dzielnicy, w której dzieje się akcja) jest rozpaczliwą próbą zrozumienia tego, co stało się z Francją w XXI wieku. Akcja filmu w reżyserii Romaina Gavrasa ukazuje losy trzech braci Idira, symbolicznie reprezentujących trzy wybory życiowe ludzi, których przekleństwem jest „urządzanie się” w nowym odległym od własnego domu miejscu, które – co oczywiste – ojczyzną nigdy nie będzie. Najstarszy – Moktar, jest narkotykowym dealerem, Abdel został żołnierzem armii francuskiej, a najmłodszy z tej trójki, Karim, wybrał drogę dżihadu, stając się przywódcą antypaństwowej rebelii. Cała akcja rozgrywa się w muzułmańskiej dzielnicy, typowej strefie „no-go”. Jeszcze jednym bohaterem filmu jest francuski policjant biorący udział w próbie pacyfikacji rewolucyjnej rewolty; młody mężczyzna, a w zasadzie chłopak, kompletnie nieświadomy w czym bierze udział i o co tutaj chodzi.
Na końcu tego zaplanowanego zderzenia kultur wszyscy przegrywają, niektórzy definitywnie, bo tracą życie. Lewica zwykła opisywać takie zdarzenie jako efekt rasizmu białego człowieka, często posługując się programowym konfrontowaniem kolorów skóry. Prawdy w tym za eurocenta, a jedyne co w praktyce potrafi robić lewoskrętna władza, to doraźne i punktowe (czytaj: propagandowe) leczenie skutków, a nie przyczyn. Dodajmy jeszcze, że ów filmowy policyjny patrol, to byli przebierańcy, a poprawność polityczna kazała realizatorom w finale zdefiniować ich jako „skrajną prawicę”.
A ja się zastanawiam nad tym, jak to będzie wyglądało w Polsce w kontekście mniejszości ukraińskich za lat, powiedzmy – pięć. Czy ich aktywność ograniczy się do restauracyjek z barszczem i pierogami w jakiejś dzielnicy ukraińskiej, czy może jednak skupi się na kultywowaniu przegranej bratobójczej wojny z Rosją? A co wtedy będzie z ich pamięcią o Szuchewyczu, Banderze czy Doncowie? Czy, odwołując się do Feliksa Konecznego, potomkowie cywilizacji turańskiej są w stanie zasymilować się nad Wisłą z ludźmi cywilizacji łacińskiej? A jak Państwo myślicie?
Tomasz A. Żak