Kolejne głosowanie przed Polakami. Fala demokracji gipsuje usta i wlewa nam się do uszu. Ale nie chciałbym tutaj pisać o demokratycznej atrapie Parlamentu Unii Europejskiej, gdzie ten Parlament jest – ni mniej ni więcej – jedynie instytucją nie wybieranej przez nikogo Komisji Europejskiej. A ta (Komisja) kieruje się paradygmatem komunistycznym spisanym na wyspie Ventotene. Fascynujące w patrzeniu na ten przypadek jest to, jak wiele przesądów kieruje naszym życiem. Nowocześni ludzie XXI wieku są mniej zorientowani w świecie, który ich otacza, niż dwieście lat temu Papuasi na Nowej Gwinei. To oczywiście skutecznie blokuje rozwój państw, a zamieszkujące je narody skazuje na anihilacji.
Pal licho Francuzów czy Austriaków, mnie obchodzi Polska. A tutaj, wśród najbardziej destrukcyjnych przesądów, którymi się karmimy od ponad pół wieku (szczególnie przed wyborami), jest ten o utracie polskich elit. Powiedzieć: Katyń – jakież to wygodne w „mądrej” dyskusji o naszych współczesnych niemożnościach. Z całym szacunkiem dla proporcji, moglibyśmy równie dobrze mówić o degenerującej roli sanacji w czasach II Rzeczypospolitej, z wypromowanymi tuzami intelektu i patriotyzmu, jak choćby ich literacki alter-ego – Nikodem Dyzma. Tak zawsze się dzieje, kiedy szuka się alibi dla inspirowanego korupcyjnie lenistwa i dla intelektualnego ubóstwa prowadzonego na sznurku obcych interesów.
Drugim z przesądów, który przychodzi mi do głowy, gdy myślę o dzisiaj, jest nasza paranoiczna „miłość” do tzw. Zachodu. Powiedzieć, że ma to znamiona opisanego w psychologii „syndromu sztokholmskiego”, to niewiele powiedzieć. Obrażając się na słowiańskie ukorzenie naszej cywilizacji (bo na wschodzie głupota, despotyzm i bieda), rzuciliśmy się w objęcia prawdziwie bizantyńskiej kultury niemieckiej (konkretnie Prus), które zdominowały państwowość Rzeszy (w kolejnych jej numerycznych odsłonach). O tym niszczącym nas bizantyzmie pisał Feliks Koneczny: „Cywilizacja albo jest czysta, albo jej nie ma; nie można być cywilizowanym na dwa sposoby”.
Wesprzyj nas już teraz!
No właśnie – cywilizacja. Kolejny przesąd w kraju atrofii wiary, to odwoływanie się do kontekstu chrześcijańskiego i łacińskiego przez polityków objeżdżających swe okręgi wyborcze. Zwykłe decorum. Tymczasem „wszyscy” formatują się na wzór satanistycznej antykultury naszego hegemona zza oceanu A jako że mądrość etapu żąda określonych deklaracji, to ci wieczni kandydaci na mężów stanu (feminitywa: żony stanu?) rytualnie będą wieszczyć rosyjski podbój Europy po Lizbonę i z Londynem włącznie. Nie wiem czy Państwo rozróżniacie (tutaj odwołuję się do Józefa Mackiewicza) Rosję od Związku Sowieckiego? Jeżeli nie, to biorąc pod uwagę wszystkie uwarunkowania geopolityczne, my dalej żyjemy w Polsce Ludowej („okrągły stół” itd.) i jak najbardziej jesteśmy homo sovieticus, nawet jeżeli nie chodzimy w onucach.
Wyspiański w dramacie „Wyzwolenie”:
Naród się zgubił. Tak, wszystko byłoby dobrze, tylko naród się zgubił. Oczywiście, nie sam. To my go zgubiliśmy, my, tak jest, my.
Przesądy i gusła zdominowały nasze życie publiczne. Może więc już czas by nie wierzyć w czarnego kota, no chyba, że tylko tego od Bułhakowa.
Tomasz A. Żak